Pierwsza noc spana normalnie...:-)) Nasz zegar biologiczny pozwolił na spanko do 11.30. Potem poszliśmy na śniadanio-obiad do pobliskiego baru, gdzie przygotowywane są domowe posiłki, Smakowało, chociaż porcje nie były zbyt duże.
Po posiłku pojechaliśmy trolejbusem do Cerkwi, do której wczoraj nie weszliśmy. Spas-na-Krowi czyli Cerkiew Zbawiciela przez Krew (albo Zbawiciela na Krwi, albo Zbawienie poprzez Krew, różne są tłumaczenia) -to piękna wielka budowla -najpiękniejsza w Petersburgu. Na ścianach położona jest drobniutka mozaika, a wydaje się że to malowane obrazy. Piękne rękodzieło przedstawia różne motywy religijne. Wrażenie niesamowite, wszędzie przepych, złoto i kolory...
Kolejnym miejscem był Sobór świętego Izaaka. Jest to największa prawosławna świątynia w Sankt Petersburgu oraz druga co do wielkości w Rosji. No fakt, jest ogromna- nie mieściła się w kadrze :-)
Następnym, ważnym punktem programu był Ermitaż. Wybraliśmy się tam spacerkiem. Po drodze w jakimś parku natknęliśmy na plenerowa wystawę ONZ. Stojące tam "miski" miały propagować miłość i szacunek i tolerancję między narodami :-)
No i w końcu wpadamy na Plac Pałacowy z Kolumną Aleksandra I na środku , a tam jakieś przygotowania do imprezy miasta, koncertu, itd. Nasze oczy poraziła śliczna elewacja Ermitażu skąpana w słońcu. Wchodzimy do środka alejką dla grup turystycznych [byłem przewodnikiem tej grupy :-) ]. Cała nasza trójka plus bilet na foto to wręcz za free, bo za 200Rub :-) jaja...:-)
Muzeum jest nie do ogarnięcia. Piękne sale, komnaty, dzieła sztuki na ścianach, rzeźby, freski, itd. Miłośnik i prawdziwy znawca sztuki oraz historii czułby się jak w raju. Po kilku szybko upływających godzinach, opuściliśmy ten piękny gmach.
I tak minął kolejny dzionek...Przyszedł czas na oglądanie meczu...:-)
No i dobrze, ze był meczyk, bo z nocnej wycieczki nic nie wyszło. Pogoda załamała się. Ciemne chmury, ciągły deszcz -więc siedzimy w domku :-((