Po nastepnych godzinach lotu szczęśliwi znaleźliśmy sie w New Delhi.
Spod lotniska pojechaliśmy taksóweczką do hotelu.
Dla turystów jazda samochodem to wyzwanie dla nerwów i umiejetność wytrzymania w hałasie i jakimś dziwnym bałaganie...:-)))!!!
Daliśmy radę. Usmiech i dobre nastawienie trzymało nas przy życiu :-)))
Na miejscu zastaliśmy pokój, ale nieprzygotowany na 4 osoby. Zrobiło się troszkę z hotelu obiecal zamieszania, ale friends z hotelu obiecał zalatwić sprawę. Łaski nie robił- rezerwację mieliśmy na pokój 4 osobowy. Ale tylko spokój mogł nas uratować :-))
Po wyjasnieniach pomyłki i kilku godzinach spędzonych na poznawaniu miasta, zostalismy przeniesieni do innego miejsca. Tam warunki okazały sie o wiele lepsze.
W tym tzw wolnym czasie rzuciliśmy okiem na pobliskie ulice, punkty z ulicznym jedzonkiem oraz byliśmy np przy India Gate.
Było wspaniale - no OK, dla każdego znaczy to coś innego :-)
Ogólnie jest tak: rozpiernik, hałas, zero zasad wszystkiego (zapewne są, ale ich nie widać), brud, pełno smieci i smrodu. Ale powiem tak - to wszystko jest piekne. Ale pamietajcie - taki stan rzeczy jest fajny tylko w wydaniu indyjskim. To tworzy pewien niepowtarzalny klimat...