Zmęczeni...spragnieni...glodni...- po ok 9 godz opoznienia -w koncu wyladowalismy w Pekinie.
Nie powiem, nie powiem, samolocik by fajny. Boening 767-600, to kawal maszyny, pelny ludzi, wspaniale bylo. Na pokladzie podane jedzonko picie, smiech, zabawa, itd, ogólnie milutko :-))
Z lotniska taksóweczka (za 104 yuany) pojechalismy do hostelu (Leo Hostel 2) ktory jak sie okazalo jest polozony w dzielnicy Hutong- starej "niedoinwestowanej" dzielnicy. To wlasnie okazalo sie czyms dobrym. Mielismy okazje obejrzec zwykle normalne zycie bardzo przecietnego czlowieka, ich domy i prace.
Uliczne knajpki, jedzonko, sklepiki z pierdolami, non.stop chinskie gadanie i wrzaski -po prostu "pekin"... :-))
Pokoj zarezerwowalismy odpowiednio wczesniej, zeby bylo bez stresu.
Hostel ten w naszej ocenie, okazal sie dobry w kategorii jakosc/cena. Oczywiscie, TV i mini-barku, nie mielismy, ale mila obsluge i ciepla wode, tak :-))